Nie boje się dzieci w domu!
To będzie kolejny dość emocjonalny tekst, podparty żywymi dyskusjami w kontekście dziecko vs estetyka. Czasami pies/kot vs estetyka, ale skupmy się na dzieciach, bo i jest ku temu szczególny powód. Międzynarodowy Dzień Dziecka. I mogłoby się wydawać, że dzieci mają większe problemy niż brzydkie pokoje, ale zanim zaczniemy zbawiać świat i szukać leku na raka zajmijmy się lżejszym tematem, tylko odrobinę mniej ważnym.
A wszystko zaczęło się od komentarzy wywołanych moim stwierdzeniem, że moje dzieci jedzą i piją na co dzień z porcelanowej zastawy. Dodatkowo sprawę spotęgowały stwierdzenia, że „(…) u Ciebie w domu wszystko pięknie, tyle dodatków, książki, szkło i porcelana właśnie, u mnie się nie da mam 6-latka/ małe dziecko/ męża bałaganiarza/ /psa/koty/lub combo. No więc wyobraź sobie, że u mnie jest wszystko co wyżej wymieniłam i to w liczbie mnogiej. Mam dwa duże psy, dwa koty, dwójkę małych dzieci i męża, wspaniałego, ale…. zapracowanego, że ujmę to dyplomatycznie. I tak, brudzi się i tak muszę sprzątać codziennie, ale nie, nie martwię się tym. Nie, ani dzieci, ani zwierzęta nie psują, nie niszczą, nie tłuką. Daję dzieciom dostęp do moich albumów, gazet, dekoracje stoją w zasięgu ręki, porcelana jest w codziennym użytku. To wszystko jest naturalnym środowiskiem dla moich dzieci od najmłodszych lat. One do tego przywykły. Kryształowy wazon nie jest owocem zakazanym, koło którego trzeba chodzić i kombinować, jak go tu dotknąć. Nie korci, nie nęka ręcznie malowana waza. Moje dzieci wiedzą, że to są rzeczy nabyte, nie najważniejsze na świecie, ale czasami cenne, na które „mamusia i tatuś ciężko pracują i trzeba o nie dbać i je szanować”. To lekcja poszanowania, ostrożności i porządku w praktyce. Moje dzieci traktuję jak małych ludzi, a nie jak ludzi niedołężnych, którzy „na pewno zaraz popsują, pobrudzą, zniszczą”. Czemu tak łatwo, często bezpodstawnie źle oceniamy nasze dzieci. Zakładamy najgorsze scenariusze, przez co tak wiele tracimy. W całym, 6 letnim życiu moja córka nie zbiła ani jednego talerza, ja w tym samym okresie niezliczoną ilość, przy samym wkładaniu do zmywarki. Każdego dnia moje dzieci mają kontakt ze sztuką i dobrym designem, bo pragnę kreować w nich tzw dobry gust. Staram się, aby estetyka była dla nich sprawą ważną, choć oczywiście nie najistotniejszą. Jako mama mam przeświadczenie, że moim obowiązkiem jest zakorzeniać w dzieciach ciekawość do świata, zwracać uwagę na piękno, sztukę. Jestem rodzicem i poprzez moje działania chcę stworzyć otwartych, mądrych, ciekawych świata ludzi. Macierzyństwo czy ojcostwo w moich oczach to nie tylko dbanie o to, aby się dziecko nie uderzyło. Przez pierwsze lata życia mamy ogromny wpływ na to jakimi ludźmi będą nasze dzieci. Ja nie czekam, aż „dorosną do wizyty w galerii sztuki bo przecież i tak nic nie zrozumieją”. Buduję w nich poczucie estetyki każdego dnia. Cieszę się, że jest więcej takich kobiet. Ostatnia moja rozmowa z Asią, autorką bloga Green Canoe, wskazuje, że ma ona dokładnie takie samo zdanie. Jej dom jest cały w bieli. Ściany, podłogi, meble, pokrowce na kanapę. O zgrozo! POKROWCE BIAŁE PRZY DZIECKU!!! Jak sama Asia mówi: ‚(…)biel jest bardzo praktyczna. Nie mam z tym żadnego problemu. Jak się pobrudzi, zdejmuję materiał i wkładam do pralki. Jak ma plamę użyję wybielacza, przynajmniej nie martwię się, że kolor wyblaknie.”
Source: GreenCanoe, za pozwoleniem autora zdjęć.
Myślę sobie, że po po prostu my Polacy mamy jaką skłonność do histerii i umartwiania się na zapas. Jesteśmy wraz z Asią najlepszym przykładam, że należy obalić stereotyp. Dzieci w domu nie równa się destrukcja i bałagan.
A Ty jakie masz doświadczenia? Może jesteś podobnego zdania i okaże się, że jest nas więcej i sprawa jest nieaktualna? A może z jakiegoś powodu musisz trzymać wszystko pod kluczem lub powyżej metra pięćdziesięciu? Uważaj tylko, żeby podczas następnego sprzątania kurzu w kredensie nie potłuc tej cennej porcelany po babci, bo jeszcze nie zdążyłaś się nią nacieszyć. Jeszcze nie wiesz jak smakuje kawa w tej ręcznie malowanej filiżance, jeszcze nie wiesz, czy z dzióbka tego dzbanka nie kapie herbata po nalaniu. Ja to porównuje do sytuacji, gdyby ktoś kupił sobie wymarzoną torebkę Prady, schował ją w szafie, bo się zniszczy. To po co kupować, jeśli nie można używać?
I nawet jeśli moje dziecko potłucze filiżankę dziś przy kolacji, to cieszyliśmy się nią przez kilka lat i to jest najważniejsze. UPS, mam nadzieję, że nie wykrakałam.
Photos: Karolina Grabowska, Kaboompics; Stylist Ula Michalak
klosze do lamp stojących
W pełni się z Tobą zgadzam, do pięknych przedmiotów musimy przyzwyczajać dziecko od najmłodszych lat. Ja swojej małej staram się pokazać jak najwięcej świata – tylko w ten sposób można wychować mądrego i wrażliwego na otoczenie człowieka.