Nie bój się! Zaryzykuj!
Przez ostatnie kilkanaście miesięcy bardzo intensywnie pracuje nad swoim mieszkaniem. Zakochana w amerykańskim glamurze pragnę osiągnąć taki efekt u siebie. Oczywiście nie dążę do skrajnego glamouru. Zdecydowanie będzie to wnętrze o tym właśnie charakterze jako motyw przewodni, jednak z wieloma odniesieniami do innych stylów, bo taka jestem ja.
Zresztą nie da się chyba stworzyć wnętrza, które by prezentowało dokładnie jeden wybrany styl. Nie wiem nawet czy są dokładnie określone ramy każdego ze stylów we wnętrzach. Znamy cechy charakterystyczne, podstawę, ale czy są określone konkretne granice? Czy jest to w ogóle potrzebne? Ja uważam, że nie trzeba do końca trzymać się reguł. Należy tworzyć wnętrze zgodnie ze swoim gustem i stylem życia.
Tak właśnie postępuję w przypadku mojego mieszkania. A, że fascynuje mnie amerykański glamour, w aranżowaniu mojego domu często sięgam po elementy charakterystyczne dla tego stylu.
Dzieląc się efektami pracy, tu na blogu czy na social media, świadomie poddaję się ocenie. Nie boję się tego. Znam siebie, wiem co lubię i do czego dążę. Nie stylizuję mojego mieszkania zgodnie z popularnymi tendencjami tylko po to, aby zebrać „zadowalającą” liczę lajków. Robię to dlatego, że właśnie mój projekt, mój pomysł na dom jest inny, nie szablonowy, rzadko spotykany i dlatego uważam, że warto się nim podzielić. Aby pokazać możliwości. Inne pomysły i rozwiązania. Jest tak dlatego, że nie boję się zmian. Nie boję się eksperymentować. Nie zawsze jestem zadowolona z wybranego koloru farby, czy mebla. Dobra wiadomość jest taka, ze wszystko mogę zmienić. Ścianę przemaluję ponownie, brzydki mebel odeślę. I już. Po sprawie. Następnym razem sprawdzę dokładniej, przemyślę dwa razy. Pomyłki są nieuniknione. Nie popełnia ich ten co nic nie robi.
Moim marzeniem jest mieszkać pięknie. Tak jak ja chcę. Tak jak się podoba również mojej rodzinie. W tym danym momencie, bo nie jest powiedziane, że za rok czy dwa zafascynują mnie marokańskie desenie.
Dziś, mimo, że mieszkam w Łodzi, w brzydkim bloku z lat siedemdziesiątych, wnętrze mojego mieszkania na 10 piętrze to inny świat. Wita mnie spektakularny żyrandol z 160 wiszącymi, szklanymi słupkami i szmaragdowo, zielony sufit, potem prosta, ale elegancka jadalnia, gdzie zaskoczeniem wydaje się być niebieski stół i zawieszona nad nim złota lampa. Dalej totalnie niezwykły salon. Oberżynowy, ze złotymi dekoracjami i zdobieniami na tapecie. A na podłodze nie panel, a ręcznie postarzana deska barlinecka.
Co najbardziej zaskakuje moich czytelników to odwaga w aranżowaniu. „Piękny ten ciemny fiolet na ścianach, ale ja bym się bała.” „ Cudny ten żyrandol, ale chyba bym się nie zdecydowała”. „Uwielbiam ciemne wnętrza, ten salon piękny, ale …..” Strach przed… No właśnie przed czym?
W latach 90 mieszkaliśmy w żółtych wnętrzach, potem trochę ewoluowało i na ściany wszedł beż. Od 10 lat najbardziej popularny styl w naszych, polskich domach to najpierw prowansja teraz skandynawia. Wciąż propagowane są tylko jasne barwy. A przecież wzornik farb jest tak przebogaty, że sama kolor do pokoju wybierałam 3 dni. A tapety? Są tak piękne wzory, teraz modne zielone liście monstery czy bananowca, niczym z egzotycznych lasów.
Nie bój się! Zaryzykuj! A może okaże się, że tak jak ja czujesz się fantastycznie w oberżynowym, czy szmaragdowym wnętrzu? Może zamiast imitacji białej cegły warto przejrzeć kilka katalogów z tapetami w pobliskim salonie? Jest tyle możliwości. Trzeba tylko spróbować po nie sięgnąć.
Stylist: Ula Michalak, Photos: Karolina Grabowska, Kaboompics
Catalina
Witaj :) A ja właśnie się nie boję. Jedyne nad czym teraz sie zastanawiam to w która strone pójśc. I jak przekonać rodzinę. Czy to ma byc ciemna zieleń czy fiolet. Bo już grafitową ścianę w kuchni mam. Jest cudowna! Mam granatową ścianę w sypialni. Teraz dobieram wzorzyste tapety. Właśnie znalazłam piękny zdobny dywan. Lezy dumnie pod łóżkiem ubierając je w piękne ptaki i ornamenty. Inspiruje mnie Twój blog. Pozdrawiam, Catalina
Ula
Rany, cudownie!!!! Trzymam kciuki! Może przyślij kilka zdjęć, chętnie pokażę jak działają moi czytelnicy! :)
Catalina
Bardzo chętnie :) Jak tylko poprawię to co trzeba poprawić.
Karolina
Mnie też zachwycają takie kolory, ale świadomie ich u siebie nie zastosowałam. Jestem architektem i tak to czasem w tym zawodzie bywa, że kiedy na co dzień zajmujesz się urządzaniem czyjejś przestrzeni czy kreacją jakiegoś obiektu, wracając do domu chcesz mieć mało bodźców wokół siebie. Spokojne barwy po to, żeby po godzinach spędzonych na wybieraniu materiałów/mebli dla klientów po prostu od tego odpocząć :) Dlatego mam mieszkanie w szarościach i bieli ocieplone dębową podłogą i bambusowymi detalami. W pokojach tynk imitujący beton (ten prawdziwy na ścianach niestety nie dał się odratować), w przedpokoju idealna biel. I czuję się w tym bardzo dobrze, mimo że przy każdej wizycie gości muszę tłumaczyć, że: ściany już nie będą malowane, to efekt ostateczny; lampy z ażurowymi kloszami nie są tymczasowe, one takie mają być; nie będziemy kupować kanapy, lubimy nasze fotele z lat ’60 itd., itp.
Także dołączam się do apelu: odwagi! i rób po swojemu ;) Pozdrawiam!